Aleksandra Baranowska-Trzasko była najszybszą zawodniczką w Polsce - rozmowa

37,7 km przebiegła Aleksandra Baranowska-Trzasko uciekając przed wirtualnym Samochodem Pościgowym. 9 maja 2021 dało jej to najlepszy rezultat spośród wszystkich uczestniczek biegu z Aplikacją Wings for Life World Run w Polsce. W odróżnieniu od najszybszego z Polaków, Darka Nożyńskiego swój bieg odbyła bez obecności telewizyjnych kamer, na obrzeżach Trójmiasta. Zaskoczeniem może być również fakt, że był to jej debiut w Światowym Biegu.

Gdzie biegłaś?

Jestem z Trójmiasta. Miałam do wyboru sporo lokalizacji, ale jak wiadomo, Trójmiasto jest pofałdowane i ciężko było znaleźć jakieś płaskie, osłonięte miejsce, także ostatecznie wybrałam ścieżkę rowerową wzdłuż Wisły. Startowałam z Tczewa do Wyspy Sobieszewskiej i tam już krążyłam pomiędzy Świbnem a Sobieszewem.

Piękna trasa! Biegłaś z kimś, czy sama?

Niestety nikt nie zdecydował się, żeby pobiec ze mną – nawet kawałka trasy. Biegłam cały czas sama, ale z supportem.

Może nie chcieli z tobą biec ze względu na tempo? Byłaś najszybsza w Polsce!

Mogło tak być. Udało mi się!

Nie wolałaś wybrać pętli, jak Darek Nożyński w Warszawie?

W Trójmieście mam sprawdzone miejscówki, ale wiedziałam, że będzie pogoda – wtedy jest tam dużo osób i jeździ sporo rowerzystów. Dlatego bałam się o warunki, jakie będą tam panowały. Wybrałam tę lokalizację dlatego, że kolega, który mieszka w tamtych rejonach zaproponował, że mnie poprowadzi. Decyzja zapadła jakieś 12 godzin przed startem. Kolega cały czas mnie prowadził, pokazywał gdzie biec, bo to wcale nie było takie proste. Był kawałem po jumbach, trochę po asfalcie. Jako takiej ścieżki rowerowej było może 10 km. Dzięki niemu udało mi się to przebiec jednym ciągiem. Miałam też dostęp do napojów. Tu muszę podziękować Markowi, że poświęcił mi kawał niedzielnego popołudnia.

Jak długo biegasz? Jaka jest twoja biegowa historia?

Za młodych lat trenowałam biegi na orientację. Byłam wielokrotną medalistką mistrzostw Polski. To taki niszowy sport, który teraz troszeczkę rozwija skrzydła. Bardzo kibicuję temu zjawisku i mam nadzieję, że rozwinie się w Polsce, bo to bardzo ciekawa dyscyplina, a w ogóle niezauważana. Mając 19 lat skończyłam z tym. Wiadomo - studia, dom, rodzina… Przez kilkanaście lat nie uprawiałam żadnego sportu. Sporadycznie jeździłam na biegówkach i truchtałam. Dopiero po urodzeniu trzeciego dziecka postanowiłam, że na jego roczek przebiegnę 10 km. I tak to się zaczęło. Przygotowywałam się do tego, co miało nastąpić w czerwcu, a już w marcu zaczął się cykl biegów, w którym postanowiłam wziąć udział. Początki były bardzo trudne. Biegałam po 6-7 min/km. Ale jak widać pamięć mięśniowa była i z biegu na bieg poprawiałam wynik na tej samej trasie. Gdy startowałam pierwszym razem i dobiegałam na metę sprzątano już po wszystkim i zamykano biuro zawodów. Kilka miesięcy później stawałam na podium w kategorii open. To było sześć lat temu.

A teraz?

Od tamtej pory cały czas się bawię bieganiem na tyle ile mogę, godząc pracę na etacie i rodzinę. Daje mi to dużo satysfakcji. Wciąż mogę walczyć w kategorii open, chociaż jak widać po PESEL-u już mam swoje lata. Biegowo związana jestem z grupą Kujawscy Runners, w barwach tej drużyny startuję na zawodach biegowych. Jako Dudycz Run Team prowadzę zajęcia biegowe dla amatorów np. przygotowania do Maratonu Gdańskiego. Jestem też ambasadorem butów biegowych marki TOPO. Przez pandemię całą rodziną wróciliśmy do lasu, czyli do orientacji. Ja, mąż i 2 córki jesteśmy w klubie Harpagan, a syn także już zaczyna zabawę z mapą. W biegu na orientację startuję w najmocniejszej kategorii K21, ponieważ sprawia mi satysfakcję fakt, że mogę jeszcze rywalizować z najlepszymi, a nie tylko w kategorii wiekowej.

A może to jest tak, że siła drzemie w macierzyństwie? Dominika Stelmach ma dwóch synów.

Na pewno! Kiedy dzieci podrosną ma się spokojniejszą głowę i można zająć się bieganiem. No i doświadczenie macierzyństwa sporo daje, bo kiedy jest naprawdę ciężko na trasie, czy na końcówce, można sobie przypomnieć te wszystkie ciężkie momenty i od razu jest lepiej. (śmiech)

Dlaczego wystartowałaś w Wings for Life World Run?

Ten rok miał być dla mnie rokiem maratonu. Raz już wystartowałam, ale bardzo spontanicznie, praktycznie się do niego nie przygotowując. Teraz chciałam to zrobić na poważnie. Po sześciu latach biegania piątek, dyszek i połówek, już mogę. Chciałam wystartować lokalnie, w Gdańsk Maraton, ale przez pandemię wszystko zmieniło formułę na wirtualną. Trening maratoński zaczął mi się rozsypywać. Nie mając celu zaczęłam odsuwać mocniejsze jednostki na później. Padło na Wings for Life World Run, żeby jednak utrzymać się w ryzach treningowych i sprawdzić się. Poza tym ten bieg ma bardzo fajną formułę, gdzie można pobiec i jednocześnie pomóc innym. Jako fan i kibic biathlonu dołączyłam do jedynej biathlonowej drużyny, w której znalazło się wiele znanych nazwisk. Kapitanem zespołu jest mistrzyni świata Lisa Hauser. W teamie pobiegło wielu znanych aktualnie z Pucharu Świata biathlonistów austriackich: Simon Eder, Domink Landertinger, David Komatz, Dunja Zdouc, były medalista mistrzostw świata z czasów Tomka Sikory – Ludwig Gredler a także znany w Polsce ze skoków narciarskich Heinz Kuttin. W mojej drużynie wystartowało 346 osób i zajęliśmy 13. miejsce, a ja wybiegałam najwięcej kilometrów z całej drużyny.

To był twój debiut w Wings for Life World Run?

Tak. Nie startowałam wcześniej. Do tej pory zaliczałam wszystko do półmaratonu, ale że w tym roku chciałam pobiec maraton i przygotowywałam się, to chciałam się sprawdzić.

Wyszło fenomenalnie! Gratulacje!

Dziękuję bardzo.

Wystartujesz za rok?

W Wings for Life World Run mam sobie coś do udowodnienia, bo nie był to dla mnie udany występ. Tydzień wcześniej brałam udział w zawodach na orientację, gdzie w ciągu 4 dni miałam 6 startów - razem około 35-40 startowych kilometrów w ciężkim terenie. I już od początku Wings for Life World Run wiedziałam, że to nie jest to. Ciężkie nogi od startu, brak świeżości i jeszcze do tego pierwszy ciepły dzień i duża wilgotność po sobotnich opadach. To wszystko nie złożyło się na dobry występ. Mam sobie coś do udowodnienia, dlatego biorę pod uwagę start w przyszłym roku.

Zdjęcia pochodzą z archiwum Oli