Analizujemy tempo Darka Nożyńskiego podczas Wings for Life World Run

Bieg odbywający się jednocześnie na całej planecie, globalna lista wyników, pozycje liderów odświeżane w czasie rzeczywistym, to nie jedyne możliwości, jakie daje nam współczesna technika. Kilka chwil po biegu, gdy tylko zegarek wicelidera światowego rankingu połączy się z jego smartfonem lub siecią wifi, kilometr po kilometrze, minuta po minucie, możemy sprawdzić jak mu się biegło, a nawet porównać tętno na poszczególnych odcinkach trasy. Co nam to daje? Poprosiliśmy ambasadora Garmina, zawodowego ultramaratończyka i jednocześnie trenera biegania, Kamila Leśniaka o pomoc w interpretacji zapisu biegu Darka Nożyńskiego po kolejne lokalne zwycięstwo w Wings for Life World Run w Polsce. Dodajmy, że Kamil również startował – można go było poznać po charakterystycznym, różowym tutu i dopasowanych skrzydełkach, czyli stroju wróżki. Zajął 5. miejsce w Polsce, a globalnie był 13. Oprócz tego, że w temacie niepojętych dla większości amatorów dystansów doskonale wie o czym mówi, dane z wykresów może odnieść do konkretnych sytuacji na trasie.

Zapis startu Darka Nożyńskiego w Wings for Life World Run 2023 w serwisie Garmin Connect: https://connect.garmin.com/modern/activity/11066902749

Co mówią wykresy?

Mówią, że Darek jest bardzo mocnym zawodnikiem jeśli chodzi o płaskie biegi ultra! Pierwsze dwa kilometry były dość żwawe, ale tutaj nie było kalkulacji i trzymania równego tempa, tylko dostosowanie się do czołowej grupy, którą tworzył razem z Pawłem Krochmalem, Błażejem Brzezińskim i Dawidem Hartlebem. To mogło mieć znaczenie w późniejszym czasie. Po prostu musiał mieć z kim biec. Przez ten krótki odcinek trzymali większe tempo pomimo tego, że na początku było pod wiatr. Potem wszystko się ustabilizowało. Darek jest bardzo doświadczonym biegaczem i później przez długi czas nie było żadnych wahań tempa. Utrzymywał je około 50 km, ale po 47-48 km zmienił się kierunek biegu i znów pojawił się czołowy wiatr, a więc tempo musiało spaść.

Tuż po zawodach Darek mówił, że po prosu realizował swój plan. Czy parametry jego biegu to potwierdzają?

Myślę, że tak. Nawet kiedy Błażej się urwał, to po wykresie widać, że choć Darka pewnie kusiło żeby z nim rywalizować, zamiast biec w tempie pomiędzy 3:30 a 3:37 – to tempo na rekord świata na 100 km – szybko opanował emocje, zwolnił i dalej robił swoją robotę. Robił to co mu leżało, co było sprawdzone i jak jest dla niego efektywnie. Wielokrotnie biegał takie dystanse, w takich tempach i na pewno wiedział co robi.

Błażej Brzeziński opuścił grupę około 25. kilometra. Zaryzykował i rozpoczął samotną walkę o zwycięstwo (jak się później okazało, musiało go to sporo kosztować, ponieważ ostatecznie w Poznaniu był 2.). I to wydarzenie widać na wykresie?

Jeśli chodzi o rywalizację z Błażejem, jego atak musiał być dość silny. Pojawia się tutaj lekkie przyspieszenie Darka o 3-4 sekundy na kilometr. Zakładając, że był tam lekki podbieg, być może Darek chciał zobaczyć czy może sobie pozwolić na takie tempo. Ostatecznie odpuścił. Nie chciał biec na wyższej intensywności i postanowił kontrolować bieg we własnym tempie. To samo mówi tętno. Przez cały czas Darek był w dość niskim zakresie, ale właśnie tak trzeba biegać takie dystanse – nie dawać mięśniom się zakwasić. Nie znam parametrów wydolnościowych Darka, ale zakładam, że dla niego to tętno mogło oscylować między 1 a 2 zakresem.

Darek mało je i pije – to dla niego charakterystyczne. Z jego relacji wynika, że podczas tego biegu przyjął 4 drinki żelowe i 12 łyków wody. Dlaczego nie ma jakiegoś drastycznego spadku tempa, nie widać na wykresie ściany maratończyka?

To pytanie do dietetyka. Z dużym szacunkiem podziwiam to co robi Darek, bo ja bym po prostu nie dał rady aż tak mało jeść. Natomiast jego organizm jest do tego przyzwyczajony, zaadaptował się do tego. A co by było, gdyby przyjmował więcej kalorii? Najpierw trzeba by sobie zadać pytanie, czy jego organizm nie zareagowałby na odwrót. Na pewno do tego też trzeba by go najpierw przyzwyczaić i jest to gdybanie. Dla mnie to jest bardzo mało i podziwiam to, że Darek przyjmuje tylko tyle w trakcie tak długiego wysiłku – ponad 4 godzin biegania.

A po czym poznać, że samemu jest się mocnym biegaczem, kiedy patrzy się na parametry swojego treningu, czy zarejestrowane podczas startu w zawodach?

Kiedy tętno jest wyrównane i nie ma dużych wahań, ani nie rośnie zbytnio przy tej samej intensywności z upływem czasu, to znaczy że jest się dobrze przygotowanym do tego rodzaju wysiłku. Przy takich biegach, mimo przeszkód jak wiatr, czy podbiegi, warto starać się utrzymywać równe tętno, żeby nie przeciążyć organizmu. Gdy wchodzimy w wyższe strefy męczy się serce i zakwaszamy mięśnie, przez co z czasem tempo zaczyna nam spadać.

Opowiedz jeszcze, jak tobie się biegło?

Mimo, że zostałem wróżką, wywróżyłem sobie 50 km. To są moje tereny. Mieszkam w Poznaniu od lat. Miałem dużo kibiców, dużo znajomych było na trasie. Do tego startowałem cały w różu. Ten element na pewno się przydał i dodał mi skrzydeł. Bardzo fajnie mi się biegło. Tym bardziej, że w tym roku praktycznie przez cały czas wiało nam w plecy – idealnie pod skrzydła - biegło się bardzo przyjemnie. To były fajne warunki żeby bić własne rekordy. Jestem bardzo zadowolony. Utrzymałem tempo 3:50, również z niewielkim, spadkiem więc jestem zadowolony. Może następnym razem uda się zabrać w czołowej grupie, choć dla mnie to nadal jest szybko.

Startujesz w górach, gdzie specyfika biegów i treningu jest inna. Jak zatem traktujesz Wings for Life World Run – bieg, w którym każdy chce mieć płasko, a najchętniej biegłby cały czas z górki?

Jest z tym związana ciekawa historia. Byłem na pierwszej edycji Wings for Life World Run w 2014 roku. I choć nie znajdziesz mnie na liście wyników, jako jedyny byłem na 50. kilometrze. (śmiech) Pracowałem w pomiarze czasu, więc podczas Wings for Life World Run rozkładałem tam flagę z oznaczeniem kilometra i czekałem na biegaczy. Choć niewiele, to jednak trochę zabrakło ówczesnemu zwycięzcy Grzegorzowi Urbańczykowi, żeby dobiec tam, gdzie stałem ja. (śmiech) I to trochę tak się zaczęło, że ja potem też chciałem startować. Zdecydowałem się chyba po dwóch latach, ale to i tak już dawno temu. (dop. Kamil po raz pierwszy wystartował w Wings for Life World Run w 2017 roku, w Poznaniu zajął 5. miejsce lokalnie, a 45. na świecie). Mieszkam w Poznaniu i dla mnie te lokalne imprezy są bardzo ważne. No i jakby nie patrzeć Bieg Flagowy Wings for Life World Run jest jedną z większych imprez biegowych na świecie. Dla mnie jest przede wszystkim świetną zabawą. Mimo, że jest tam element rywalizacji, który bardzo lubię, mogę biec na większym luzie. Nie trzeba aż tak bardzo patrzeć po innych, porównywać się. Tutaj są ludzie, kibice i uśmiech na twarzach. Dlatego jest też motyw wróżki. To taki moment pozytywnie ładujący mnie jako biegacza. A jeśli chodzi o aspekt sportowy traktuję tę imprezę raczej treningowo. Startuję w biegach górskich i one są moim głównym celem jeśli chodzi o sport, ale na Wings for Life World Run jestem niemal co roku. Czuję na sobie wręcz obowiązek startowania w tym biegu.

Materiał w ramach płatnej współpracy z Garmin