Bartek Olszewski: bieganie to moja pasja!

Co słychać u najlepszego biegacza na świecie w Wings for Life World Run w 2017 roku, zwycięzcy historycznej „bitwy o Mediolan”, triumfatora z 2015 roku z Poznania? Porozmawialiśmy, z jak zawsze pozytywnie zakręconym na punkcie biegania, WarszawskimBiegaczem, czyli Bartoszem Olszewskim.

Jakie są twoje biegowe plany na 2020?

Na wiosnę najważniejszy będzie Wings for Life World Run. Szykuję się do tego biegu. Wcześniej chciałbym pobiec maraton. Będzie to sprawdzian formy, bo wszedłem w normalny trening po dłuższej przerwie i chciałbym zobaczyć, jak mi ten maraton pójdzie. Stanie się to na przełomie marca i kwietnia, ale jeszcze nie zdecydowałem gdzie pobiegnę. Na wiosnę głównym startem będzie „Wings”, a we wrześniu są mistrzostwa świata na 100 km i chciałbym, żeby to był mój główny start jesienny.

Skoro szykujesz się do setki, to znaczy, że wszystkie problemy zdrowotne są już za tobą?

Na szczęście tak. Ale w zasadzie to bez różnicy, czy szykujesz się do setki, czy do piątki. Jak ci coś dolega, to się do niczego nie przygotujesz. Poświęciłem sporo czasu na przywrócenie pełnej sprawności i wszystko już jest ok. Trenuję na takich obciążeniach, jak trenowałem kiedyś i nic mnie nie boli. Wszystko jest dobrze! Odpukać! Mam nadzieję, że zdrowie będzie mi dopisywało przez cały rok. Przekonałem się o tym, że zdrowie jest najważniejsze, a potem już tylko od nas zależy ile jesteśmy w stanie z siebie dać.

W Wings for Life World Run startujesz w Poznaniu?

Na 99% tak (śmiech). Nie powiem, że na sto, bo śmieję się, że gdybym dostał zaproszenie od jakiegoś bogacza z Australii, to chętnie bym poleciał (śmiech). Ale na 99% wystartuję w Poznaniu. Raczej nie wybieram się gdzie indziej.

Założyłeś już team – drużynę, do której może dołączyć każdy?

Jak najbardziej. Zbieram drużynę do teamu (można dołączyć tutaj). Założyłem go na samym początku. Najśmieszniejsze jest to, że zupełnie przypadkowo, jak tylko ruszyły zapisy stwierdziłem, że zarejestruję się od razu i od razu założę team. Zrobiłem to, po czym po dwóch dniach wszedłem na stronę i zobaczyłem, że już nie ma pakietów startowych. (śmiech) Dobrze, że szybko wziąłem się do dzieła.

Załapałeś się rzutem na taśmę.

Tak, byłem jednym z pierwszych, którzy się zapisali i jednocześnie jednym z ostatnich (śmiech).

Dodajmy, że do twojego teamu może dołączyć każdy, nawet jeśli startuje w Biegu z Aplikacją – nie trzeba mieć wykupionego pakietu na Poznań żeby się do niego dopisać. Na pewno warto wziąć udział w tym wydarzeniu w taki sposób, w jaki akurat można, żeby wesprzeć badania nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego i dobrze się bawić – czy to startując w jednej z lokalizacji z Samochodem Pościgowym, z Aplikacją, czy wpłacając dobrowolny datek. A jakie jest twoje najlepsze wspomnienie z biegu, na którym jesteś obecny zawsze, nieprzerwanie od 2015 roku?

Mógłbym wymienić mnóstwo wspomnień, ale jeśli musiałbym jedno, to bieg w Mediolanie. Tych ostatnich dziesięciu kilometrów nie zapomnę do końca życia. To było coś niesamowitego. Ten fragment z całej mojej kariery biegowej najbardziej wrył mi się w pamięć. To był chyba jedyny bieg, o którym śmiało mogę powiedzieć, że dałem z siebie 100%. Oczywiście tego nigdy nie można być pewnym, bo tak naprawdę nikt nie wie gdzie jest ta granica, ale na pewno na żadnym biegu nie dałem z siebie więcej niż tam.

Czy te emocje, które wtedy czułeś mógłbyś z czymś porównać, nie wiem, może z debiutem w maratonie?

Jedno i drugie to są emocje, których nie da się opowiedzieć słowami. Doskonale pamiętam debiut w maratonie i to niesamowite, że choć to było kilkanaście lat temu, spokojnie mógłbym kilometr po kilometrze opisywać ten bieg – szczególnie końcówkę. Pamiętam jak tata jechał na rowerze, a ja biegłem i to było niesamowite uczucie, pomimo tego, że cierpiałem potwornie. Ostatnie kilometry były coraz wolniejsze, bo to było trochę uczenie się maratonu. Ale to są inne emocje. Tam jesteś sam ze sobą i tylko z tym walczysz. Tutaj też jesteś sam ze sobą i walczysz głównie z tym, ale w Mediolanie wiedziałem, że oglądają to tysiące ludzi. To się czuje, to się wie i to dodaje siły. Ale jedne i drugie emocje są niesamowite i ciężko je powtórzyć. Jest jeszcze trzecia rzecz, którą zawsze będę miał w pamięci. To pierwszy wygrany maraton. Na pewno zapamiętam to do końca życia.

Dobre wyniki i duża publiczność motywują na zawodach. A co cię motywuje na co dzień, do trenowania?

To jest jedno z najcięższych pytań, jakie można zadać biegaczowi, który robi to wyczynowo. Ciężko szukać tej motywacji. To działa u nas trochę na zasadzie pracy. Wychodząc na trening po prostu idziesz do pracy (śmiech). Dla mnie motywacją są te niesamowite emocje i zawody. Każdy sportowiec, który ma bardzo ambitny cel, jest bardzo zdeterminowany do tego, żeby wychodzić na trening. Jest to dla niego niesamowita motywacja, kiedy ma w głowie, że za cztery miesiące musi być optymalnie przygotowany. Całą motywacją jest to, żeby wejść na ten szczyt i dać z siebie wszystko w tym jednym dniu. Nie ukrywajmy – bieganie jest moją pasją. Nie tylko biegam, ale piszę o tym, prowadzę bloga. To też motywuje i widać u mnie, że jak dużo trenuję i dużo startuję w zawodach, to też łatwiej mi jest to robić, czy też prowadzić treningi dla innych. To wszystko wzajemnie się nakręca.

Zarażasz pasją do biegania.

Dobrze, że to powiedziałeś. To też jest motywacja i to nie tylko do tego, żeby cały czas wygrywać, tylko do tego żeby biegać i cały czas o tym pisać – to są właśnie ludzie, którzy piszą mi później, że im pomogłem, że zmienili swoje życie, zaczęli biegać. To jest dla nas największa motywacja, dla biegaczy-blogerów. Oczywiście gdy ludzie cię oglądają w telewizji i dopingują, inaczej się biegnie i ja bym nawet powiedział, że jest to dość stresujące. Bywa nawet ciężej. Ale jednocześnie jest to czynnik niesamowicie motywujący, taka mobilizacja, żeby dać z siebie wszystko.

A jak ktoś do ciebie przychodzi i mówi „Bartek pomóż mi się przygotować do Wings for Life World Run? Jak ja mam przebiec te 20, czy 25 km?”, to co mu odpowiadasz najpierw?

Pytam się w jakim czasie biegnie półmaraton, czy też 10 km na zawodach. Po czym biorę kalkulator prędkości ze strony Wings for Life World Run i patrzę ile ta osoba, mniej więcej, jest w stanie przebiec. Mniej więcej, bo nie ma dużej różnicy pomiędzy tym, czy ktoś przebiegnie 17, czy 22 km. Cały czas mówimy o dystansie zbliżonym do półmaratonu, więc można się tak przygotowywać i w ten sposób zrobić to optymalnie. Problem zaczyna się kiedy ktoś rzeczywiście biega powyżej 50 km, bo tam już nawet plan maratoński nie wystarczy. Ale nie ma wielu takich osób. Zdecydowana większość może się oprzeć na planach do tradycyjnie rozgrywanych dystansów.

A jak przychodzi taki totalny świeżak, który nie ma pojęcia co to jest plan treningowy?

To oczywiście zależy od osoby. Zawsze najlepiej mieć trenera. Jak się go ma, to on nam rozpisuje plany i on to kontroluje. Ale nie każdy może mieć trenera. Wtedy warto robić coś z głową i mieć jakiś plan treningowy, ale przede wszystkim dostosowany do nas, do naszych możliwości. Jak zaczynamy, dobrze by było żeby to było spokojne bieganie – powiedzmy 3 razy w tygodniu, maksymalnie cztery. Musimy mieć świadomość, że nie można od razu rzucić się na głęboką wodę. Ważne, żeby nasz plan był poparty jakąś wiedzą. Jeżeli chcemy zacząć biegać, a nie mamy znajomych doświadczonych biegaczy, czy trenerów, to warto choćby kupić sobie książkę biegową. Na początku książka jest o tyle lepsza od miliona informacji w internecie, że tam jest opisane co, dlaczego robimy i jakie jest tego założenie. To nie są tylko dwie strony planu treningowego, ale też informacje co za tym idzie. Robiąc coś takiego uczymy się tego naszego treningu. Dlatego jak ktoś chce realizować jakiś plan, zawsze polecam mu, żeby sobie kupił jakąś książkę biegową. Jest ich na rynku całkiem sporo. Zachęcam też żeby czytał mojego bloga, bo tam jest mnóstwo informacji na każdy temat. (śmiech)

Nawet jesteś na okładce jednej z książek, o których wspominasz. Czego ci życzyć jeśli chodzi o tegoroczny start w Wings for Life World Run?

Żebym się dobrze bawił i ponownie mógł walczyć o najwyższe cele. A jeżeli chodzi ogólnie o cały rok, to przede wszystkim zdrowia. Nauczyłem się już, że w bieganiu przede wszystkim jest mi potrzebne zdrowie.

Zdrówka Bartek! No i dobrej zabawy!