Wings for Life World Run 2025: Polacy wygrywali na całym świecie

4 maja ponad 310 tysięcy ludzi wystartowało w jednym biegu, z jednym celem – wspieraniem badań nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego. W 12. edycji Polacy - jak zwykle - byli w czołówce. Wśród lokalnych zwycięzców, poza Polską, gdzie wygrała (druga na świecie z wynikiem 57,8 km) Martyna Młynarczyk i (piąty globalnie Dariusz Nożyński, 67,34 km), mamy aż czwórkę zawodników. Krajowe triumfy święcili Pati Talar w Holandii, Sławomir Kaliski w Chorwacji, Wojtek Baran w Słowenii i Łukasz Pacuła w Danii (gdzie uczestnicy biegli z aplikacją). Razem z Poznaniem, Polacy zwyciężyli w aż czterech Biegach Flagowych.
Tutaj znajdziesz** pełną relację z Wings for Life World Run 2025 i przeczytasz o tym, co działo się w Polsce**
Pati Talar, Breda, Holandia, 57,04 km, 3. miejsce na świecie
Wingsowe skrzydełka niosły mnie aż do 57 km
To już czwarty rok wspaniałej passy Patrycji Talar. Zaczęła od zwycięstwa w Poznaniu w 2022 roku i 2. miejsca na świecie. W nagrodę, rok później poleciała do Szwajcarii, a po wygraniu w Zug do Lubljany gdzie rok temu też odniosła sukces. Na Bredę zdecydowała się w ostatniej chwili, ale i tam nie miała sobie równych. Globalnie zajęła trzecie miejsce, o ponad pół kilometra wyprzedzając startującą w USA czterokrotną globalną zwyciężczynię (w latach 2019-2022) Ninę Usubyan (dawniej Zarinę, reprezentantkę Armenii).
„Na pierwszych 20 km tempo dyktowała znana holenderska triathlonistka. Starałam się to tempo utrzymać, ale jak na bieg na 50 km, było ono bardzo mocne. W głowie, od początku miałam jeden cel: nawiązać do mojego wyniku z Poznania (53,6 km)” – mówi Patrycja, która wcześniej w tym roku wygrała półmaraton w Brnie. „Gdy zauważyłam, że to założenie wykonam, a nawet przekroczę swój poprzedni najlepszy wynik, byłam tym tak zaskoczona i jednocześnie zadowolona, że wingsowe skrzydełka niosły mnie aż do 57 km. Ten wynik był dla mnie absolutnym zaskoczeniem. Nie miałam pojęcia, że mogę aż tyle nabiegać. Atmosfera w Bredzie była kosmiczna!!! Na trasie było wielu kibiców oraz muzyka, a przed i po starcie show. Trzeba przyznać, że Holendrzy zorganizowali swój bieg flagowy na wysokim poziomie”.
Sławomir Kaliski, Zadar, Chorwacja, 55,07 km, 44. miejsce na świecie
Po siedmiu latach od debiutu w Wings for Life World Run w Poznaniu, gdzie zajął 2. miejsce lokalnie, Sławek dopiął swego i wygrał bieg flagowy. W Zadarze wystartował po raz drugi. „To niesamowite, ponieważ o tym marzyłem” – mówił na gorąco po swoim zwycięstwie. „W Poznaniu byłem drugi, trzeci. Dwa lata temu startowałem w Ljublijanie, a rok temu w Zadarze, ale byłem trzeci, więc to też nie było najlepsze miejsce, dlatego w tym roku jest naprawdę pięknie” – komentował.
Kilka dni później już na spokojnie, opowiada: „Apetyt na zwycięstwo był duży. Zastanawiałem się czy nie wystartować w Ljubljanie, ponieważ miałem tam bliżej z wyspy Krk, na której zaplanowałem długi weekend z rodziną. Jednak zdecydowałem się na Zadar, choć zdawałem sobie sprawę, że trasa jest trudna a i pogoda ciężka na szybkie bieganie. Widziałem również, że biegnie wielokrotny triumfator Tomek Osmulski i zwycięzca z poprzedniego roku Kristijan Rubinić. Mimo to, po prawie 4h jazdy, przed 12:00 zameldowałem się po pakiet startowy i o 13:00, wspierany przez rodzinę, stanąłem na linii startu” – relacjonuje.
„Przede mną ustawił się zawodnik z niepełnosprawnością, który był wspierany w swojej walce przez organizatorów. Dziś wiem, że pobił swój rekord. Atmosfera biegu jest wspaniała, to trzeba przeżyć” – Sławek prawdopodobnie wspomina Davida Mzee, który staje na linii startu Wings for Life World Run każdego roku, odkąd wziął udział w badaniach klinicznych finansowanych ze środków zebranych podczas biegu, dzięki którym w ogóle był w stanie to zrobić.
„Rozpocząłem spokojnie, w tempie około 3:50 min/km. Przed 30. km dobiegłem do Tomka Osmulskiego (dop. zwycięzcy z Poznania z 2019 roku i dwukrotnego z Zadaru w edycjach 2022, 2023), który przekazał mi, że tu kończy walkę o zwycięstwo, bo to nie jest jego dzień. Dodało mi to motywacji, bo ta wskutek pogody i wzniesień, zaczęła lekko słabnąć” – kontynuuje Sławek. „Po około 2 km wyprzedziłem pewnie Krystijana Rubinicia i od tego momentu samotnie biegłem w towarzystwie supportującego mnie na rowerze Dražena - profesora ekonomii, który w rozmowie zdradził, że regularnie odwiedza Polskę. Starałem się trzymać tempo, choć to spadało. Na szczęście udało mi się dowieźć wygraną do końca i zakończyć rywalizację na 55,07 km. Bardzo zależało mi na tym zwycięstwie. Mocno przepracowałem jesień i zimę w przygotowaniach pod tegoroczny maraton, dlatego wiedziałem, że to jest ten moment, żeby dać z siebie wszystko”.
Warto było! Dla tych, którzy nie mogą. Dla mojej rodziny, która mnie w tym wspiera od zawsze. I dla siebie, po tylu latach starań o zwycięstwo w biegu flagowym Wings for Life World Run
Wojtek Baran, Ljubljana, Słowenia, 51,72 km, 92. miejsce na świecie
Gdy Sławek Kaliski zdecydował, że wystartuje w Zadarze – zamiast w Ljubljanie – nie mógł wiedzieć, że tam również by wygrał. Jednak postawił na Chorwację i w 12. edycji Światowego Biegu mamy aż trójkę polskich zwycięzców w Biegach Flagowych za granicą. Jednak Wojtek był już lepszy od Sławka – w 2019 roku. Zajął wtedy 1. miejsce w Wiedniu. Dla obu przygoda z Wings for Life World Run jest tak samo długa, jednak tylko raz spotkali się ze sobą na jednej trasie – w debiucie, w Poznaniu w 2018 roku.
„Wyjazd na Wings for Life World Run to już tradycja drużyny Oknoplast Running Team, z którą mam przyjemność startowania w wielu zawodach. Mieliśmy już okazję pobiec w Poznaniu, Wiedniu, Ljubljanie oraz indywidualnie - w czasie gdy nie były organizowane biegi flagowe. Nie inaczej było i tym razem” – opowiada Wojtek. „Wspaniała atmosfera, uśmiechnięci ludzie dookoła i cel biegu to coś, co stanowi o wyjątkowości wydarzenia. Plan na bieg był taki aby od początku trzymać tempo na minimum 50km, a jak noga będzie podawała to próbować urywać sekundy i uciekać o kolejne metry dalej przed metą”.
Taktyka to jedno. Warunki to drugie. „Na starcie gorąco… dla mnie za gorąco… Wiedziałem, że tętno 170 to coś, co mi nie zrobi krzywdy przez kilka godzin, ale nie wiadomo było ile organizm wytrzyma tempo na poziomie 4:05. Takie wystarczyło aby od około 10. km już tylko wyprzedzać zawodników. Trzeba było uważać aby nie robić tego za szybko, żeby się nie zagotować” – zdaje relację. „Wyprzedzając jednego po drugim dobiegłem do około 40. Km, gdzie doszedłem do grupki trzech zawodników – grupy pościgowej za liderem. Twierdzili że stratę mają przeogromną, ale że tempo mieli niższe od mojego, postanowiłem biec swoje. Jakież było moje zdziwienie gdy po jakimś kilometrze, na horyzoncie zobaczyłem lidera, który był całkowicie zajechany i szedł. Po chwili przybiliśmy piąteczkę i pobiegłem dalej swoim tempem, samotnie dobiegając do 51km”.
Ekipa w Ljubljanie, jak i na całym świecie to klasa sama dla siebie
W swoim drugim starcie w Biegu Flagowym w Słowenii, Wojtek pokonał ponad 6 km więcej niż w pierwszym – w 2024 roku zajął tam 3. miejsce. „Trasa w Słowenii - bardzo urokliwa. Poza miastem bardzo dużo dopingujących ludzi i to pomaga, bo motywują i nakręcają. Sam start w centrum miasta to też coś bardzo wygodnego dla biegaczy, bo wszystko jest na miejscu. Przedstartowa logistyka jest ułatwiona. Ekipa w Ljubljanie, jak i na całym świecie to klasa sama dla siebie. Panuje miła atmosfera. W pewien sposób ta impreza nie przyciąga największych ultrasów i pozwoliła mi już po raz drugi uciekać przed metą najdłużej z całej lokalnej stawki” – skromnie przyznaje Wojtek. Niepotrzebnie. Osiągnięty przez niego wynik jest naprawdę imponujący. No i tradycja, jaką pielęgnuje wraz ze swoim klubem biegowym jest godna pochwały. W końcu liczy się udział i cel –aby pewnego dnia uszkodzenie rdzenia kręgowego było w pełni uleczalne.