Wings for Life World Run w całej Polsce, dzięki fantastycznym ludziom!

Wings for Life World Run 2024 był rekordowy nie tylko pod względem liczby uczestników (w Polsce i na świecie), którzy zebrali ponad 8,1 mln euro na badania nad rdzeniem kręgowym. Obfitował też w rekordową liczbę miejsc, w których można było wystartować razem z innymi osobami biegającymi, jadącymi na wózkach, czy po prostu spacerującymi w szczytnym celu. W Polsce, poza Biegiem Flagowym w Poznaniu, było takich miejsc aż 25!

Jak powstają grupowe Biegi z Aplikacją Wings for Life World Run i kto je tworzy?

Zaczyna się od iskry. Ktoś wpada na pomysł, wypełnia formularz zgłaszając potencjalną trasę (tutaj), a potem wszystko nabiera tempa. „Bieg zrobiliśmy pod patronatem Gminy Opoczno. Pracujemy w wydziale sportu, jesteśmy pozytywnie zakręceni i lubimy różne wyzwania, dlatego w ubiegłym roku postanowiliśmy w to wejść. Bardzo nam się spodobało i w tym roku zaangażowaliśmy się na maksa” – mówi Kasia Niewadzi z fantastycznej ekipy organizującej Wings for Life World Run w Opocznie. „Zrobiliśmy dużo więcej niż w zeszłym roku. Porwaliśmy się na przygotowanie medali. Byliśmy zaskoczeni, że udało nam się to zrobić w dwa tygodnie. Mieliśmy bardzo dużo osób, które przychodziły i same oferowały swoją pomoc – dużo więcej niż w poprzedniej edycji. Było z nami Koło Gospodyń Wiejskich, które zrobiły pyszną zupkę. Panie upiekły nam też ciasto. Bardzo dużo zawodników, którzy biegają w Opocznie, też włączyło się w pomoc i organizację tego wydarzenia. Poprzednio to było przetarcie. A jak już ludzie złapali tę ideę to licznie ją wsparli”.

Taki bieg może zrobić każdy – nie tylko gmina. Biorą się za to także osoby indywidualne jak w Bydgoszczy, firmy jak w Krakowie, grupy znajomych, całe rodziny, ale też kluby biegowe jak w Kaletach. „Najfajniejsze jest to, że tak wielu ludzi udaje się zarażać takimi inicjatywami, a oni się przyłączają i robią to z nami. Nikt nie pyta ile, za ile, po co. Po prostu każdy przychodzi i wnosi do tego swoją działkę. Byliśmy zaskoczeni tym, że nawet mieszkańcy częstowali nas wodą i sokami, czy polewali wodą. W ubiegłym roku było bardzo zimno, a ludzie patrzyli na nas trochę jak na wariatów. Za to w tym roku spojrzenie mieszkańców było już inne. Jeden pan grał nam na akordeonie!” – cieszy się Kasia.

„Od ponad pół roku bardziej interesuję się bieganiem, dlatego zgłosiłem się do organizacji tego wydarzenia w mojej firmie” – mówi Maciej Kitkowski, który wziął na swoje barki organizację Biegu z Aplikacją w Trójmieście. „Chodziłem na spacery w Gdańsku i w Gdyni patrząc, w jakim miejscu najlepiej byłoby przeprowadzić trasę. Znalazłem wpis na stronie czegoś takiego, jak parkrun – są to cykliczne, cotygodniowe biegi, na stałych trasach, które biegowa społeczność już zna. Potem sam przebiegłem się po wybranej trasie. Ustawiłem limit uczestników na 100 osób, bo uznałem, że taka ilość będzie odpowiednia, ale już wiem, że w przyszłym roku zwiększymy go. Przyszło dużo osób zapisanych na zwykły Bieg z Aplikacją, które biegły obok nas, mimo, że nie dołączyły formalnie do naszej lokalizacji”.

Jak może wyglądać taki bieg?

Najprostszy grupowy Bieg z Aplikacją to po prostu wyznaczona, bezpieczna trasa i jedno miejsce, gdzie ludzie mogą się spotkać przed startem. Bardziej zaawansowana forma przewiduje punkt nawadniania, czy jedzenie dla uczestników. W Gryficach jest nawet symboliczny „Samochód Pościgowy” w formie traktora, nazywany „Bonanzą”. Gdzieniegdzie, w scenografię takiego wydarzenia wkomponowana jest scena z konferansjerem lub DJ-em. Są pakiety startowe, rozgrzewka z fachowcem przed biegiem i losowania nagród po nim, ale nie jest to obowiązkowe. „Miasteczko startowe zrobiliśmy przy naszym Miejskim Domu Kultury i tutaj skupiło się najwięcej osób dopingujących biegaczy. Przechodnie zatrzymywali się, bawili się z nami, kibicowali, klaskali, a nawet tańczyli, bo mieliśmy chłopca, który cały czas przygrywał nam na bębnach. To było spore wydarzenie w centrum miasta, które przyciągnęło nawet zwykłych gapiów chcących sprawdzić, co się dzieje. Dla nich było to coś fajnego i nowego”. – mówi Kasia. Były też nagrody dla najlepszych w lokalnym Biegu z Aplikacją. „Za pierwsze miejsce dla kobiety i mężczyzny mieliśmy duże, ciastkowe serca oraz statuetki - tabliczki, na których zapisaliśmy przebiegnięty dystans. Dodatkowo każdy uczestnik mógł dostać opoczyńską zalewajkę, ciasto, owoce, kawę, czy herbatę”.

Między innymi w Opocznie, Radomsku i Kaletach, uczestnikom zapewniono medale. W tej ostatniej lokalizacji zadbano też o dość nieoczywiste, ale szalenie istotne detale. Uczestnicy umawiali się na wspólne przejazdy, aby nie mnożyć ilości aut na miejscu i być bardziej eko. Wyznaczono osobę do rozmowy z postronnymi osobami, które chciałby się dowiedzieć czegoś o tym, co się dzieje na miejscu zawodów, żeby zwiększać świadomość na temat idei Wings for Life World Run oraz osób żyjących z urazami rdzenia kręgowego. Byli też ratownicy medyczni – ci sami, którzy w tym celu od lat zaklepują sobie wolny dzień w pracy.

W Krakowie zadbano zarówno o komfort tych, którzy już ukończyli bieg i chcieli odpocząć, jak i tych, którzy jeszcze uciekali przed wirtualną „ruchomą metą”. „Na stosunkowo małej przestrzeni zebrało się sporo osób. Była strefa chillu, leżaki, namioty itd. To sprzyjało temu, że atmosfera była rodzinna. Mieliśmy mnóstwo kibiców, którzy stali przy trasie i dopingowali uczestników, robili zdjęcia, krzyczeli, bili brawo. No i były też osoby, które na Błoniach po prostu robiły swoje treningi, czy jeździły na rowerach. Trasa nie była zamknięta, dlatego przewinęło się przez naszą imprezę sporo osób” – opowiada Julia.

Wings for Life World Run to nie sam bieg, ale też to, co dzieje się przed nim. Fakt ten udało się wykorzystać w Gdańsku promując bieg w bardzo prosty sposób. „adidas Runners Tricity robiło biegi przygotowawcze w ramach ich regularnych treningów – specjalnie dla osób biorących udział w Wings for Life World Run. Uczestniczyło w nich sporo osób. Jeśli chodzi o dzień startu, my zadbaliśmy o logistykę, jak leżaki, stoły i zapas Red Bulla. adidas zapewnił [m.in](file:///C:/Users/zlo/AppData/Local/Temp/msohtmlclip1/01/clip_filelist.xml). banany, batony, wodę i izotonik. Zrobili też rozgrzewkę i wystawili na trasie dwóch pacemakerów – na 15 i 20 km. Sam zrobiłem 20 km właśnie dzięki niemu!” – zasłużenie chwali się wynikiem Maciek Kitkowski.

Kto się zgłasza do startu w lokalnych Biegach z Aplikacją?

Wszyscy! Wings for Life World Run przyciąga uczestników w każdym wieku, o różnym stopniu sprawności fizycznej, bardziej i mniej doświadczonych w uprawianiu sportu. Dla wielu jest to absolutny debiut w imprezie biegowej. Światowy Bieg wyciąga ludzi z domów. „Było sporo osób z niepełnosprawnościami, co było motywujące, bo idea tego biegu polega na pomaganiu w wynalezieniu metody leczenia urazów rdzenia kręgowego. Ludzie na wózkach byli ciepło i mile przyjmowani” - mówi Julia o tym co działo się w Krakowie. Oczywiście na Biegach z Aplikacją pojawiają się też całe lokalne środowiska biegowe, przedstawiciele klubów, uczestnicy parkrunów, członkowie grup treningowych ze swoimi trenerami. Tam, gdzie włączają się w organizację, jak np. w Radomsku, mamy do czynienia z imprezami tworzonymi przez biegaczy dla biegaczy. Zdarzają się też prawdziwi zawodowcy, którzy biegną dla idei. W Krakowie zjawiła się ultramaratonka Patrycja Bereznowska. „Powiedziała, że traktuje ten bieg jako trening i planuje przebiec około 30 km treningowo – co mogło być szokiem dla niektórych uczestników, którzy to słyszeli. Była też zaangażowana w prowadzenie rozgrzewki. Rozmawiała z wieloma osobami, bo jest rozpoznawalna wśród biegaczy” – dodaje Julia. W Warszawie natomiast, jednym z uczestników był weteran Rajdu Dakar, drifter Kuba Przygoński, który do startu w Parku Skaryszewskim zaprosił rodzinę i znajomych.

Czy tworząc taki bieg można liczyć na pomoc - jeśli nie zbierze się odpowiednie grono do jego organizacji?

Może nie zawsze jest to pomoc fizyczna, ale na pewno znajdą się tacy, którzy pomogą nam radą, czy w promocji biegu. Już sam panel do obsługi Biegu z Aplikacją oferuje sporo ułatwień. Są to na przykład materiały promocyjne w postaci gotowych plakatów i ulotek do wydruku oraz zestaw grafik do publikacji w sieci.

Jeśli naprawdę czujemy, że jesteśmy z biegiem sami, zawsze możemy zgłosić się po pomoc do lokalnych instytucji do tego powołanych, jak odpowiednie wydziały w gminach i urzędach miast. Przykłady zarówno starszych lokalizacji, jak i nowych pokazują, że do pomocy chętnie włączają się firmy – małe i duże, o zasięgu lokalnym i te największe. Konkrety? App Run w Kaletach w pakietach miał wypieki z lokalnej pracowni cukierniczej, a dzięki firmie teleinformatycznej tematyczne czapki biegowe. Punkt żywieniowy wsparł sklep rowerowy, a nagrody dla najlepszych w lokalizacji hurtownia elektroinstalacyjna i firma instalacyjna. Numery startowe i oznaczenia trasy wydrukowała lokalna firma poligraficzna. Wśród sponsorów znalazły się nawet osoby prywatne, a całość kosztów organizacji pomógł pokryć urząd miasta, dzięki czemu uczestnicy otrzymali medale. I to tylko część szeroko zakrojonej współpracy pomiędzy wieloma podmiotami, dzięki której wszystko co wpłacili uczestnicy mogło trafić na badania nad rdzeniem, a nie służyć finansowaniu samej imprezy. Z kolei sam koordynator z Kalet, gdzie bieg odbywa się już parę ładnych lat, podzielił się z innymi organizatorami swoim prywatnym numerem telefonu oferując pomoc o każdej porze dnia i nocy, jeśli tylko ktoś potrzebowałby rozwiązać jakiś niespodziewany problem.

„Na początku mieliśmy dość mało zapisów, ale powalczyliśmy z komunikacją” – wspomina o kolejnym rodzaju wsparcia Julia Kindrat, organizatorka z Krakowa. Do pomocy w tworzeniu największej pod względem liczby uczestników lokalizacji Biegu z Aplikacją w Polsce włączyli się krajowi partnerzy Wings for Life World Run. „Dołączyli do nas Garmin, Porsche i Sklep Biegacza, którzy promowali to wydarzenie u siebie. Zmieniłam liczbę uczestników, którzy mogą się zapisać i nagle ze 100 zrobiło się 250”.

Jest też dużo rzeczy, które można zrobić samemu, jak choćby rozklejanie zwykłych plakatów, czy postowanie w mediach społecznościowych. Kraków działał na wszystkich polach. „Robiliśmy różne aktywacje zachęcające do biegu w całym Krakowie, także w okolicach Błoni, gdzie się odbywał. Nagłaśnialiśmy nasz bieg na krakowskich grupach dla biegaczy. Oczywiście dużo opowiadaliśmy o nim znajomym. Ludziom spodobała się koncepcja i unikatowy format biegu, dlatego wpłynęło sporo zgłoszeń” – dodaje Julia.

Czy warto to robić?

Na wydarzeniu korzysta cały świat, ponieważ przełom w badaniach nad leczeniem przerwanego rdzenia kręgowego zmieni losy milionów ludzi. Każdego roku urazom skutkującym paraliżem ulegają dziesiątki tysięcy ludzi, a ich największą przyczyną są wypadki komunikacyjne oraz różnego rodzaju upadki. Korzysta też cała społeczność - nie tylko biegowa. Ludzie jednoczą się robiąc coś dobrego i spotykając na jeden trasie. Integrują się – nie tylko w wymiarze uczestnictwa w jednym wydarzeniu z osobami z niepełnosprawnościami, ale też ogólnie, rozmawiając podczas i po biegu.

„Gdyby nie było warto, nie robilibyśmy tego od tylu lat. Pomijając główną ideę biegu, widzimy nawiązujące się dookoła niego przyjaźnie, tworzące się rodzinne tradycje startu u nas, no i uśmiechy na twarzach. Warto to robić, by widzieć narodziny rzeczy wielkich z małych idei” – mówi Mateusz Bartocha z Kalet. Kasia z Opoczna nie ma żadnych wątpliwości: „Oczywiście, że robimy Wings for Life World Run za rok. Rozmawialiśmy już o tym, że wnioskujemy o utworzenie lokalizacji na 4 maja 2025. Jesteśmy pozytywnie zakręceni i na pewno będziemy to robić. Ludzie, którzy biorą w tym udział są niesamowici. Nie liczy się wygrana. Najważniejsze, że jest szczytny cel. Nawet gdy już są czerwoni na twarzach i spoceni z wysiłku, to zawsze się uśmiechają i to daje nam wiatr w skrzydła.”