Polski Zadar – o tym, jak Tomek Osmulski i Wioletta Paduszyńska wygrali Bieg Flagowy w Chorwacji

8 maja 2022 mieliśmy wiele powodów do dumy. Polscy biegacze byli na ustach komentatorów na całym świecie. A mówiono nie tylko Darku Nożyńskim i Patrycji Talar, którzy zwyciężając w Poznaniu zajęli też drugie miejsca w klasyfikacji globalnej. Nie mówili wyłącznie – do czego jesteśmy już przyzwyczajeni - o rewelacyjnej Dominice Stelmach, która tym razem była najlepszą kobietą w Biegu Flagowym w Monachium. Uwadze nikogo nie mogło umknąć, że Polacy zdominowali również Bieg Flagowy w Zadarze. W Chorwacji Tomek Osmulski i Wioletta Paduszyńska prowadzili praktycznie od początku i zwyciężyli pomimo brutalnej walki, jaką musieli stoczyć z naturą – upałem, palącym słońcem, ulewnym deszczem, a nawet gradem.

„W Chorwacji biegałam mistrzostwa świata na 100 km i bardzo dobrze mi poszło, dlatego chciałam tam wrócić. Podobał mi się ten klimat. Poza tym podoba mi się sam Zadar i chciałam tam spędzić parę dni” – mówiła o wyborze lokalizacji na tegoroczny bieg Wioletta Paduszyńska, która w 2018 roku, w miejscowości Sveti Martin, z wynikiem 8:07:54 pobiła oficjalny rekord Polski w biegu na 100 km. „Myślę, że przy tej pogodzie pobiegłam dosyć dobrze. Liczyłam na więcej, ale niestety najpierw było gorąco i duszno, a potem była burza, oberwanie chmury i straszna ulewa. Warunki były bardzo ciężkie. No i nie było płasko. Podbiegi też odbierają siły” – relacjonowała swój tegoroczny start w Światowym Biegu.

„Pogoda była naprawdę zmienna. Nawet ciężko byłoby się do tego przygotować. Na początku było bardzo gorąco. Temperatura być może sięgała 30 stopni. Natomiast po 30. kilometrze pogoda zmieniła się diametralnie” – opowiadał Tomek Osmulski. „Przyszła burza z gradem i deszczem. To było dla mnie zbawienne, ponieważ wcześniej moja głowa zaczęła ciężko pracować i chciałem zejść z trasy. Rowerzysta, który jechał przy mnie dał mi jednak znać, że zbliża się burza i za chwilę powinniśmy się spodziewać opadów deszczu. I tak się stało. To mnie orzeźwiło. Siły wróciły i wszystko było fajnie, ale do pewnego momentu, kiedy zaczęły łapać mnie skurcze i walka z pogodą przerodziła się w walkę z mięśniami”.

Wioletta w Chorwacji przebiegła 43,56 km, co dało jej 10. miejsce na świecie wśród kobiet. Zarówno ona, jak i Tomek, który do zwycięstwa w Zadarze potrzebował 57,65 km, nie są ani biegowymi nowicjuszami, ani debiutantami w Wings for Life World Run. Wiola po raz pierwszy zmierzyła się z Samochodem Pościgowym w 2017 roku w Poznaniu, gdzie była druga. Wygrała tam rok później, a w 2019 (w ostatniej edycji z Biegami Flagowymi przed pandemiczną przerwą) była pierwsza w Sunrise na Florydzie. Gdy tylko możliwość startów w masowych biegach ulicznych powróciła, nie odpuściła tej okazji. Tomek też ma już na koncie duży sukces, jakim była wygrana w Poznaniu w 2019.

Te kilka lat temu, na podpoznańskich drogach Wielkopolski „Osmo”, bo tak nazywany jest Tomek w środowisku biegowym, nie miał łatwej przeprawy. Na ostatnich metrach doganiał go już drugi, jadący na wózku Witek Misztela. Występ w Chorwacji był z Tomka perspektywy bardzo podobny. „Prowadziłem od samego początku. Na starcie bardzo się tym bawiłem. Chciałem wygrać, ale to była sprawa drugorzędna. Przez pierwsze 20, albo 30 kilometrów biegłem i ze wszystkimi zbijałem piątki – z kibicami, z dzieciakami. Dopiero później zaczęło się oszczędzanie sił i byłem mniej aktywny wobec kibiców. Skupiłem się na bieganiu” – relacjonował. „Nie uważam się za nikogo specjalnego. Raptem raz szczęśliwie udało mi się wygrać Wings for Life World Run w Poznaniu. Nigdy wcześniej nie bawiłem się w tak długie biegi – maksymalnie pokonywałem do 30 kilometrów. Początek był dosyć mocny i chyba moi przeciwnicy, po tym jak zrobiłem nad nimi przewagę sądzili, że nie dam im szans. No i końcówka – tak samo jak w Poznaniu, tak i w Zadarze – była dramatyczna. To była walka ze skurczami, zatrzymywanie się, marsz. Kosztowało mnie to dużo wysiłku żeby walczyć i biec dalej. I tak samo jak Witek Misztela doganiał mnie w Poznaniu, tak w Zadarze dostałem informację od osoby supportującej mnie na rowerze, że drugi zawodnik ma do mnie minutę straty – około 300 metrów. Nie oglądałem się za siebie, ale za chwilę pojawił się skuter z fotoreporterem i już myślałem, że to przeciwnik mnie dogania. Ale on miał dokładnie takie same problemy jak ja. Zmagał się ze skurczami. Kiedy ja stawałem, on nadrabiał. Kiedy on stawał, ja biegłem dalej. To była taka korespondencyjna rywalizacja. Ostatecznie udało mi się zwiększyć różnicę do 600 metrów”.

Przez cały bieg Wiola i Tomek nie mieli pojęcia o tym, że w Zadarze szykuje się podwójne zwycięstwo dla Polski. „Nie wiedziałam, że Tomek startuje, dlatego byłam mile zaskoczona, jak zobaczyłam wyniki. W trakcie biegu też nie miałam informacji, że prowadzi Polak, dlatego byłam bardzo zaskoczona gdy już zostałam przywieziona samochodem na start i dowiedziałam się o tym. Bardzo się ucieszyłam, że Polska zdominowała bieg w Chorwacji” – mówiła biegaczka z Gorzowa. A Łodzianin potwierdził: „Na trasie dostałem tylko informację, że najlepsza kobieta skończyła na czterdziestym którymś kilometrze, ale nie wiedziałem, że to jest Polka. Już po biegu mijałem ją. W przelocie, po angielsku powiedziałem, że gratuluję wyniku i zwycięstwa. Zrobiło się zimno, więc chciałem jak najszybciej wracać do pokoju hotelowego. Nie było czasu, żeby zamienić słowo. Dopiero potem usłyszałem, że to biegaczka z Polski. Trochę było mi szkoda, że nie zatrzymałem się na dłużej i że nie pogadaliśmy. Chętnie zrobiłbym wspólne zdjęcie na pamiątkę”.

Wioletta też żałuje, że nie udało jej się zrobić wspólnej fotki z Tomkiem. „Nie było też wspólnego świętowania. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Oboje mieliśmy wywiady i dużo się działo” – wspominała. Jej występ w Zadarze był udanym zwieńczeniem bardzo konkretnego, sportowego planu. „Przygotowywałam się pod ten start. To był jeden z ważniejszych tegorocznych biegów. Jechałam po wygraną. Jestem zadowolona, że się udało. Liczyłam na to” – mówiła. Zdradziła też plany na przyszły rok: „Jeszcze nie wiem, gdzie wystartuję. Jak pojawią się lokalizacje biegów flagowych, będę wybierać. Na pewno przygotuję się na przyszły rok, żebym była mocna. Będę walczyć o pierwsze miejsce”.

Tomek też będzie chciał jeszcze raz pokazać się z jak najlepszej strony: „Wings for Life World Run będzie dla mnie najważniejszym startem w przyszłym roku. Być może zdecyduję się na Niemcy. A jeśli mi się nie uda tam wyjechać, to będę się dobrze bawił w Poznaniu. Ale to na pewno będzie najważniejsza impreza”. Dlaczego stawia właśnie na Wings for Life World Run? „Jestem medalistą i mistrzem Polski w biegach przełajowych – mam 7 medali. Ale dla przeciętnego Kowalskiego to nigdy nic nie znaczyło. To trochę smutne, że większość kariery ciężko pracujesz, wylewasz siódme poty i nic z tego nie masz. Za to zwycięstwo w Wings for Life World Run zrobiło mi mnóstwo fame’u”.

Światowy Bieg odbywa się jednocześnie na całym globie, a 100% środków zebranych z wpisowego oraz z datków wpłacanych przez kibiców trafia na badania nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego. Polacy startują nie tylko w Poznaniu, indywidualnie z Aplikacją, czy we wspólnych biegach z Aplikacją tworzonych przez pasjonatów na terenie całego kraju. Również wszędzie indziej, tam gdzie się pojawiają, często odnoszą wielkie sukcesy, tak jak Wiola i Tomek w Zadarze. Oboje mają już więc porównanie. „Początek biegu był bardzo podobny do tego na Florydzie – pogoda była zbliżona, było bardzo gorąco. Chyba najlepiej biegło mi się w Poznaniu. Choć bywało gorąco, to na pewno nie tak jak na Florydzie, czy w Chorwacji” – mówiła Polka.

Zapisz się na przyszłoroczną edycję Wings for Life World Run już dziś – tutaj. Dołącz do któregoś z AppRunów lub zapisz się na Indywidualny Bieg z Aplikacją. Kiedy wystartują zapisy na Biegi Flagowe będzie można przenieść swoją opłatę startową na jeden z nich.