Maks Piasecki przetestował nowy Samochód Pościgowy Volkswagen ID Buzz i gorąco poleca go Kapitanowi Wąsowi
W tym roku Samochodem Pościgowym goniącym uczestników Wings for Life World Run w Poznaniu będzie elektryczny Volkswagen ID Buzz. Tak się złożyło, że takim samym autem, w ubiegłym roku, na Red Bull Konkurs Lotów przyjechał Maks Piasecki (@fizjo_na_maksa). Znany fizjoterapeuta, którego pasją są – między innymi - jazda na rowerze MTB i skoki spadochronowe, w praktyce sprawdził cechy tego pojazdu, które mogą odpowiadać, lub nie, większości osób amatorsko uprawiających sport.
Czy uważasz, że Volkswagen ID Buzz może przydać się osobie aktywnej fizycznie bardziej, niż na przykład zwykłe kombi?
Uważam, że to super sprawa. Z racji swojej pakowności i tego, że mieści się tam naprawdę wiele rzeczy. Mi się udało zapakować rower, bagaże i dwie osoby - bardzo komfortowo. I do tego jeszcze można było spać w środku. Dla aktywnej osoby to duży plus. No i sam komfort podróżowania elektrykiem jest świetny, bo jest po prostu cicho i cała podróż jest przyjemna.
Czy to, że jest to auto elektryczne, nie przeszkadza jakoś w użytkowaniu?
Nie przeszkadza. Na pewno trzeba zaplanować sobie ładowania po trasie. Trzeba to uwzględnić, bo stacji ładowania ciągle jest mniej niż zwykłych stacji benzynowych. Ale z racji szybkiego ładowania, nie jest to problemem. Na spokojnie zdążysz sobie wypić kawkę, auto naładuje się do 80% i możesz ruszać dalej w trasę.
Czyli jedną z zalet tego samochodu jest to, że szybko się ładuje. Jakie są inne, które zauważyłeś, takie które można wykorzystać, kiedy podróżuje się uprawiając sport - żeby gdzieś pobiegać, pojeździć na rowerze, albo przemieszczać się z lotniska na lotnisko poskakać na spadochronie?
Przede wszystkim jest bardzo dużo miejsca w środku. Masz bardzo wygodną pozycję, więc długie trasy w żaden sposób nie są męczące. Jadąc z Warszawy do Trójmiasta, oprócz tego, że musiałem uwzględnić ładowanie, żadnego innego postoju nie musiałem planować – na przykład z racji niewygody. Bagażnik jest na tyle pojemny, że śmiało możemy zapakować tam rower i jeszcze kilka bagaży. Wiem, że jest też opcja z hakiem i wtedy możemy rowery zapakować na bagażnik na haku. Ja akurat takiego nie posiadałem, więc włożyłem wszystko do środka. Myślę, że jaki to by nie był sport, cały sprzęt powinien się zmieścić do środka i możemy śmiało podróżować między spotami, w których uprawiamy swoje ulubione aktywności.
Wspomniałeś o wygodzie. Czy z punktu widzenia fizjoterapeuty, możesz potwierdzić, że nasz Kapitan Wąs, jadąc przez te kilka godzin non-stop będzie czuł się w nim dobrze? W końcu wszyscy martwimy się o dobrostan naszego super bohatera?
Myślę, że będzie mu bardzo wygodnie, bardzo komfortowo i na pewno będzie bardzo zadowolony z tego, że zmienił swojego Catcher Cara właśnie na ID Buzza.
Testowałem aplikację Wings for Life World Run. Jeśli nie zdradzę, po którym kilometrze, to może nie będzie spojlerem, jeśli powiem, że usłyszałem twój głos. I naprawdę te kilka słów mnie poniosło. No i potem naszła mnie refleksja. Czy to trudne, żeby tak czasami oderwać się od tu i teraz, od twardego stąpania po ziemi i zrobić coś, żeby bardziej brać życie na maksa?
Właśnie moim zdaniem, największym problemem jest to, że nie jesteśmy tu i teraz. My zawsze jesteśmy gdzieś dalej, gdzieś gdzie musimy być albo gdzieś, gdzie będziemy za jakiś czas, albo w przeszłości. To zdecydowanie ta gorsza opcja. A właśnie dla wielu najtrudniejszą rzeczą jest bycie tu i teraz i korzystanie z życia na maksa. Czy moim zdaniem jest to trudne? Nie. Po prostu trzeba zacząć to, co chce się robić. W dzisiejszych czasach mamy milion możliwości. Czy to akurat sportów ekstremalnych, które ja bardzo sobie cenię i wszystkich do nich zachęcam, ale też do tych bardziej przyziemnych. Po prostu trzeba zacząć - wpisać w wyszukiwarkę tą aktywność, którą chcemy zrobić albo frazę: sporty ekstremalne, które mogę zrobić w weekend. Więc nie jest to trudne. Jeżeli komuś brakuje motywacji, to zapraszam. Bardzo chętnie pokażę, pomogę albo zmotywuję.
Ja akurat mam tak, że zawsze sam docierałem do tych rzeczy. Nigdy nikt mnie za sobą nie ciągnął. Ale wiem, jak to dobrze, gdy mamy kogoś, kto nam pomoże i nas troszkę popchnie ku tym aktywnościom. Szczerze zachęcam do sportów ekstremalnych, bo właśnie one pozwalają nam być tu i teraz, odkrywać nasze najbardziej pierwotne instynkty, ale też dawać jedną z największych satysfakcji w życiu. Dla mnie jest to spadochroniarstwo, downhill czy jazda na crossie. Uważam jednak, że też niemałym wyzwaniem i ekstremalną aktywnością, tylko w troszkę mniej intensywnym wydaniu, może być bieganie maratonów. Sam nie wiem, czy takie 40 kilometrów z kawałkiem nie byłoby dla mnie problematyczne. Już Wings for Life World Run w okolicach 20 km sprawiał mi lekkie kłopoty. Każdy musi znaleźć coś dla siebie. A jeśli się nie spodoba? Po prostu odhaczasz to z bucket listy i mówisz: dobra, było fajnie, ale nie będę tego powtarzać, poszukam czegoś innego.
Jakie są twoje plany na Wings for Life World Run w tym roku?
W tym roku szczerze liczę na prawie trzy dyszki. Jeśli nie będę miał innych obowiązków, aktywności dookoła, to myślę, że te trzy dyszki są w moim zasięgu. Bardzo dużo biegam. Przygotowuję się też do innych zawodów, więc myślę, że te 30 będzie realnie do zrobienia i mam nadzieję, że mi się uda. Moim maksem na razie jest 20, a z roku na rok staram się pobiec coraz dalej.
Współpraca: Volkswagen Samochody Dostawcze